Wielkie gratulacje dla Sławosza Uznańskiego-Wiśniewskiego i całej załogi misji Ax-4, którzy wrócili na Ziemię po pobycie na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Duma, radość, nauka na najwyższym poziomie – i słusznie, bo to piękny moment dla Polski.
Ale wiecie co?
Mnie naszła smutna refleksja.
Nie dlatego, że sam nigdy nie polecę w kosmos. Do nieba się nie wybieram – twardo stąpam po ziemi.
Smutno mi, bo w czasie, gdy zdążyliśmy wysłać ludzi w przestrzeń kosmiczną i bezpiecznie sprowadzić ich na Ziemię, osoby z niepełnosprawnościami w Polsce wciąż czekają na ustawę, która zagwarantuje im coś znacznie bardziej przyziemnego – ale równie przełomowego: prawo do realnego wsparcia w codziennym życiu.
Wiem, że nie będzie z tego transmisji w mass mediach. Że nie zobaczymy tego na okładkach gazet. Ale dla tysięcy osób z niepełnosprawnościami asystent osobisty to jak własna rakieta nośna – która pomaga się wydostać z czterech ścian, zrobić zakupy, pójść do pracy, odebrać dziecko z przedszkola.
To ich lot w kosmos.
Ich niezależność.
Ich „totalny odlot” w kierunku godnego, samodzielnego życia.
A teraz uwaga:
Koszt misji Ax-4 to ok. 277 169 425 zł (czyli 65 mln euro).
Za tę kwotę, przy stawce 50 zł za godzinę, można sfinansować ponad 5,5 miliona godzin wsparcia asystenckiego.
Pięć i pół miliona godzin pomocy tu, na Ziemi.
Dla ludzi, którzy tego potrzebują. Dla rodzin, które dziś działają na granicy wytrzymałości.
I powiem jasno: to też się opłaca.
Asystencja osobista nie jest kosztem. To inwestycja w ludzi, w ich możliwości, w całą wspólnotę.
Nie możemy pozwolić, by osoby z niepełnosprawnościami czekały na swoją ustawę tak długo, jak Polska czekała na drugiego astronautę po 1978 roku...
Czas działać.
Czas uchwalić ustawę o asystencji osobistej – TERAZ.
Grafika oraz tekst - Artur Świercz – twardo stąpający po ziemi